Najlepsiejsze
butki do pomykania po mieście w lecie? Plastikowe
balerinki. Są one chyba jednym z najbardziej sprytnych projektów ostatnich lat.
Są wręcz niezawodne. Lekuchne- kompletnie nie czujemy że na stopach mamy jakiegokolwiek
buta- a więc mogą pełnić rolę awaryjnego, zapasowego obuwia bo zmieszczą się w torebce i nie ciążą
nam tak bardzo. Miękkie- dopasowują się idealnie do stopy i przez to są
bardzo wygodne, lecz nie za miękkie, więc po całym dniu biegania po mieście
nasze stopy nie bolą i nie są poobijane – i nie mamy wrażenia że cały dzień chodziliśmy
boso po kamieniach. Przyjemnie przewiewne - więc w upalne dni naszym stópkom nie jest gorąco. I
chyba największa ich zaleta: nieprzemakalne. Nigdy przenigdy. I nawet jeśli
woda przypadkiem wleje się nam do bucika, to oczywiste ze wystarczy wytrzeć i
już mamy sucho .
Ym.. nie wspomnę
oczywiście o wyglądzie, bo wyglądają słodko, fikuśnie , filuternie. Wprost
bajecznie.
Plastikowy trend
został zapoczątkowana prze Vivienne Vestwood. To ona wypuściła na rynek kolekcję: Melissa. Pierwszy
i chyba najbardziej charakterystyczny model to szpileczki peep toe z paskiem na
pięcie i serduszkiem bądź kuleczką z przodu . Kolejne sezony to nowe modele
balerin, ale też i sandałki, koturny i szpilki jak i kalosze.
Tamtej wiosny masowo pojawiły się w sklepach i
na portalach internetowych, zawojowały ulicę. Niekiedy identyczne do tych od
Vivienne. Dziś potocznie zwane meliskami.
I właśnie tu
jest pułapka. Buty wykonane są z elastycznego plastiku, więc mogą wydawać się
wygodne. Jednak nie zawsze idealnie wykonane a więc i nie zaokrąglone na
brzegach tak, jak być powinny. Czasem też, pomimo idealnie zaokrąglonych brzegów,
buty podczas dłuższego chodzenia obcierają a w szczególności w upalne dni. Są niekiedy tak
ostre i twarde na brzegach, że nie sposób w nich chodzić. Po prostu nie. W
pewnym momencie nie da się zrobić ani kroczku dalej. Oryginalnych melissek od Vivienne Vestwood
ten problem nie dotyczy gdyż sama wypróbowałam – pożyczając czasem od
przyjaciółki- i wiem wiem że są niesamowicie wygodne.
Moje stopy są
trosię urwisami, bo nie mam w szafie pary butów które by mnie nie obcierały.
Białe plastikowe sandałki zostały kupione 2 lata temu i i i ah.. są cudne ale troszkę chce mi się płakać,
za każdym razem gdy myślę że musiałabym w nich wyjść. Dlatego gdy pojawiły się w plastikowe baleriny, wiedziałam, że albo
znajdę takie które są zakończone na brzegach materiałem albo niestety żadna
para nie trafi na moje nogi na dłużej niż chwilę, podczas mierzenia w sklepie. Zupełnie
przypadkiem znalazłam model, w którym brzegi zakończone są zamszem. Kupiłam je
tamtego lata ale dopiero w tym naprawdę cieszę się ich posiadaniem i pomykam po
mieście. Zazwyczaj ubieram je gdy wiem, że mój dzień będzie bardzo aktywny i
pełen bieganiny. Nadają mi dynamizmu. Są basicowe a więc bardzo uniwersalne. Niekiedy
chcąc nadać im innego charakteru przyczepiam do nosków kokardki, kwiatki bądź cekinowe
‘broszki’.