Najlepszy
czas na zakupy? - Pojawienie się w sklepach kolekcji ‘pre’, poprzedzających
główne sezonowe kolekcje i zapowiadających czego mamy się spodziewać kiedy ich sprzedaż ruszy pełną parą. Warto też wybrać
się do sklepów, natycmiast po tym, jak na półki trafią jeszcze lekko
spłaszczone od transportu ubrania właśnie główne sezonowe kolekcje. Wtedy możemy
przebierać w pełnej jeszcze rozmiarówce oraz cieszyć się przystępnymi cenami. Zawsze staram się kupować ubrania na początku
sezonu i tylko takie, których nie znajdę nigdzie indziej.
Nie mam
zasady częstego kupowania w sieciówkach. O niebo, wolę buszować po małych
przeróżnych butikach powciskanych w różne zakątki miasta, o których istnieniu
wie niewiele osób. Nie są to second-handy, lecz butiki i outlety, w których mogę
zdobyć pojedyncze egzemplarze ubrań z metką marek rzadko lub w ogóle nie
spotykanych w Polsce lub Krakowie. To są sklepy, prawdziwe sklepy z ubraniami.
Co w nich niezwykłego? Oprócz możliwości wyłowienia prawdziwych perełek, zapach
-w każdym z nich inny, wnętrze urządzone według upodobań właściciela, klimat,
który tworzą właściciel wkładający cale serce w prowadzenie sklepu i będący
zazwyczaj sprzedawcą ale również i klienci. Klienci, zawsze ci sami, osoby,
które już poznajesz. Miłe pogawędki ze sprzedawcą i wymienianie poglądów, ochów
i achów oraz cynk o terminie pojawienia się nowego towaru.
To
sklepy prowadzone tak, jak prowadzone są butiki w innych krajach. Właściciel
zwany kupcem, wyszukuje wśród kolekcji młodych projektantów, innych sprzedawców
bądź większych firm egzemplarzy, które wydają mu się wyjątkowe i sprowadza je
do swojego butiku w maxmalnie kilku egzemplarzach.
Dla mnie
to to są prawdziwe sklepy. Miejsca z duszą, zapachem i mające swój klimat. To w
nich kupiłam większość swoich ubrań.
Kupuję również
ubrania w sieciówkach, lecz nie za często. Buty, spodnie, czapki, rękawiczki
zawsze kupuję właśnie tam. I jeśli właśnie mi się to zdarza, to zaraz na
początku sezonu bądź na posezonowych wyprzedażach. Aj, bywam w galeriach
handlowych często, ale za każdym razem czuję ulgę, że oprócz nich mam jeszcze
inne miejsca do wypełniania mojej szafy.
Dziś jak
na złość pogoda udawała lato. Ale może to i dobrze, bo jeszcze nie czułam
niepochamowanej potrzeby kupowania ciepłych rzeczy. Wróciłam tylko z
burgundowymi rurkami ze skóropodobnego materiału. Ale oglądając kapiące zewsząd
ciepłe szarości, burgundy, pomarańcze, beże, brązy, borda, amaranty, zamszowe
dodatki, skórzane naszycia, dzianiny, lista zakupów spisywana w myślach coraz
bardziej się wydłużała.
Z jednej
strony cieszy mnie - względu na duży wybór- lecz trochę i smuci - bo nie lubię
mieć czegoś co noszą wszyscy- ale wreszcie do sklepów odważnie trafiły długie
kamizelki uszyte niczym z futra lamy, dżokejki, kapelusze z wielkimi rondami
niczym z lat.70, oxfordzki styl czyli burgundowe bluzy z pomarańczowymi lub
żółtymi napisami, proste sweterki, jak i styl brytyjski. Styl brytyjski to
stały punkt w zapowiedziach sezonu jesiennego. Ciągnie się i przypomina o sobie
od lat, jednak zawsze gdzieś spychany, pomijany i prawie niezauważany.
Brak mi
tylko frędzli i głębokich zieleni, nadal czekających na swoją kolej.
Dzisiejszy
krótki pobyt ale jakże udany, to nie koniec przedsezonowych poszukiwań. Zostało
mało czasu, aż jesień w pełni zaleje sklepy. Z głową pełną nowych już stylizacji
z nowymi spodniami wracam do nauki przed jesienną sesją.
Jeans – Diverse Sweater – Vintage Belt – Vintage Sandals – Vintage Bag – Atmosphere
Photos made by: Ola
Ostrowska