niedziela, 19 maja 2013

Bang Bang sound.







Aztecki trend króluje na wybiegach od kilku sezonów, lecz dopiero w tym roku   znalazł się w czołówce  głównych trendów w sezonie. 
Geometryczne wzory czyli wszelakie aplikacje utworzone z kolorowych kwadracików i trójkącików, urozmaicone złotymi oraz błyszczącymi elementami zdobią każdy element stroju.  Najbardziej uniwersalnymi i bezpiecznymi są koszulki i bluzeczki, czego nie można powiedzieć o spódnicach i spodniach z którymi trzeba uważać, gdyż mogą uwydatniać dysproporcję sylwetki, nieznośnie przyciągając  uwagę na te części ciała które chcemy zatuszować. Możemy je łączyć z innymi równie wariackimi aplikacjami i wzorami bądź z jednokolorowymi zarówno intensywnymi jak i bladymi.  Pasuje również w połączeniu z metalicznymi jak i brokatowymi elementami i dzięki temu możemy uzyskać bardziej wieczorową stylizację.
Jednak aztecki nurt to nie tylko wzory ale też i mocne nasycone kolory a dokładnie czerwień, fiolet, bordo, ciemny niebieski brąz czerń i zieleń awokado, ciemna limonka.  A biżuteria? Duża, plastikowa , metalowa, drewniana – łańcuszki, sznurki, obręcze, koła, trójkątna, kwadratowa, a najlepiej wszystkiego po troszku. Aztecki nurt królując w tym sezonie, wszedł tym samym do kanonu wakacyjnych trendów siadając obok hipie, folku, boho i india. Fikuśnie łącząc każdy z wcześniej wymienionych możemy uzyskać naprawdę oryginalny i zawadiacki efekt.

Każdy z nas powinien mieć w szafie  chociażby jedno ubranie, na które zawsze  może polegać. Perełkę, w której czuje się najlepiej, najwygodniej,  a w najgorsze poranki z zamkniętymi oczami może po nią sięgnąć mając pewność że z czymkolwiek połączy – będzie idealnie.  Coś co za każdym razem przed wyjazdem ląduje w naszej walizce, i nie dopuszczamy do siebie myśli, że kiedykolwiek może się stać z nią coś co uniemożliwi dalsze w niej chodzenie.
Aztecka bluzeczka z lekką baskinką to TA rzecz, po którą bym sięgnęła bez zastanowienia, gdybym stanęła przed wyborem tylko jednej rzeczy z mojej szafy, którą mogłabym zabrać na bezludną wyspę. Bluzka bez której nie wyobrażam sobie mojej garderoby, a fakt  że kiedyś może jej w niej zabraknąć nie mieści mi się w głowie.
Jest najlepszym lekiem na najgorsze poranki, zawsze jakoś szybciej mknie mi się na rowerze na zajęcia i jak nic innego poprawia mi humor.
Dziś łącząc ją z jeansami – dzwonami – charakterystycznymi dla stylu hipie, torebką w print zwierzęcy i indyjską bransoletką uzyskałam połączenie etniki. Rozkloszowane nogawki spodni podkreślają również rozkloszowaną formę bluzeczki. Całość została rozjaśniona miętowym kardiganem z kryształkowymi guziczkami na rękawach.






[BLOUSE – RIVER ISLAND][CARDIGAN - ESPRIT][JEANS - TOM TAYLOR][SANDALS - ATMOSPHERE]
[BAG -ATMOSPHERE][BRANCELET - SHIVA]

PHOTOS:
Kamila Grygiel
https://www.facebook.com/KamilaGrygielPhotography









2 komentarze:

  1. masz bardzo fajny styl, wyróżniasz się na tle innych blogerek, które wyglądają jak kopie jedna drugiej :)

    OdpowiedzUsuń