czwartek, 30 sierpnia 2012

Cinnamon shops.













Najlepszy czas na zakupy? - Pojawienie się w sklepach kolekcji ‘pre’, poprzedzających główne sezonowe kolekcje i zapowiadających czego mamy się spodziewać kiedy ich  sprzedaż ruszy pełną parą. Warto też wybrać się do sklepów, natycmiast po tym, jak na półki trafią jeszcze lekko spłaszczone od transportu ubrania właśnie główne sezonowe kolekcje. Wtedy możemy przebierać w pełnej jeszcze rozmiarówce oraz cieszyć się przystępnymi cenami.  Zawsze staram się kupować ubrania na początku sezonu i tylko takie, których nie znajdę nigdzie indziej.
Nie mam zasady częstego kupowania w sieciówkach. O niebo, wolę buszować po małych przeróżnych butikach powciskanych w różne zakątki miasta, o których istnieniu wie niewiele osób. Nie są to second-handy, lecz butiki i outlety, w których mogę zdobyć pojedyncze egzemplarze ubrań z metką marek rzadko lub w ogóle nie spotykanych w Polsce lub Krakowie. To są sklepy, prawdziwe sklepy z ubraniami. Co w nich niezwykłego? Oprócz możliwości wyłowienia prawdziwych perełek, zapach -w każdym z nich inny, wnętrze urządzone według upodobań właściciela, klimat, który tworzą właściciel wkładający cale serce w prowadzenie sklepu i będący zazwyczaj sprzedawcą ale również i klienci. Klienci, zawsze ci sami, osoby, które już poznajesz. Miłe pogawędki ze sprzedawcą i wymienianie poglądów, ochów i achów oraz cynk o terminie pojawienia się nowego towaru.  
To sklepy prowadzone tak, jak prowadzone są butiki w innych krajach. Właściciel zwany kupcem, wyszukuje wśród kolekcji młodych projektantów, innych sprzedawców bądź większych firm egzemplarzy, które wydają mu się wyjątkowe i sprowadza je do swojego butiku w maxmalnie kilku egzemplarzach. 
Dla mnie to to są prawdziwe sklepy. Miejsca z duszą, zapachem i mające swój klimat. To w nich kupiłam większość swoich ubrań.
Kupuję również ubrania w sieciówkach, lecz nie za często. Buty, spodnie, czapki, rękawiczki zawsze kupuję właśnie tam. I jeśli właśnie mi się to zdarza, to zaraz na początku sezonu bądź na posezonowych wyprzedażach. Aj, bywam w galeriach handlowych często, ale za każdym razem czuję ulgę, że oprócz nich mam jeszcze inne miejsca do wypełniania mojej szafy.
Dziś jak na złość pogoda udawała lato. Ale może to i dobrze, bo jeszcze nie czułam niepochamowanej potrzeby kupowania ciepłych rzeczy. Wróciłam tylko z burgundowymi rurkami ze skóropodobnego materiału. Ale oglądając kapiące zewsząd ciepłe szarości, burgundy, pomarańcze, beże, brązy, borda, amaranty, zamszowe dodatki, skórzane naszycia, dzianiny, lista zakupów spisywana w myślach coraz bardziej się wydłużała.
Z jednej strony cieszy mnie - względu na duży wybór- lecz trochę i smuci - bo nie lubię mieć czegoś co noszą wszyscy- ale wreszcie do sklepów odważnie trafiły długie kamizelki uszyte niczym z futra lamy, dżokejki, kapelusze z wielkimi rondami niczym z lat.70, oxfordzki styl czyli burgundowe bluzy z pomarańczowymi lub żółtymi napisami, proste sweterki, jak i styl brytyjski. Styl brytyjski to stały punkt w zapowiedziach sezonu jesiennego. Ciągnie się i przypomina o sobie od lat, jednak zawsze gdzieś spychany, pomijany i prawie niezauważany.
Brak mi tylko frędzli i głębokich zieleni, nadal czekających na swoją kolej.
Dzisiejszy krótki pobyt ale jakże udany, to nie koniec przedsezonowych poszukiwań. Zostało mało czasu, aż jesień w pełni zaleje sklepy. Z głową pełną nowych już stylizacji z nowymi spodniami wracam do nauki przed jesienną sesją.








 Jeans – Diverse     Sweater – Vintage     Belt – Vintage     Sandals – Vintage     Bag – Atmosphere


 

Photos made by: Ola Ostrowska










wtorek, 28 sierpnia 2012

501.










 Nie wiem skąd, znalazła się u mnie w domu ta koszulka. Leżała długo na półce z piżamami, i mam wrażenie że od zawsze i choć czekała na swoją kolej, nikt nigdy jej nie ubrał. Kiedyś wydawała mi się okropna, i o mało nie wylądowała w koszu. Całkiem niedawno przypomniałam sobie o niej i zupełnie bez zastanowienia przymierzyłam i pstryknęłam się w nosek ze zdumieniem jak mogłam przechodzić obok niej obojętnie Jest chyba bardzo stara, bo oprócz dziur pod rękawami, które jeszcze specjalnie powiększyłam, ma dziurki to tu to tam. Nie lubię podkoszulków bo czuję się w nich niekomfortowo męsko, jednak ta pomimo kompletnego braku kształtu ma w sobie coś co sprawia że chce ją nosić coraz częściej.  Zazwyczaj koszulki z napisem bądź logo firmy, marki są fuj i nigdy nie rozumiem w jaki celu są szyte. Na mojej szmatławej koszulce, główny napis jakoś ginie pośród wielu innych i choć jest widoczny, ale nie krzyczy.

 



Wieczorny spacer w chłodny letni wieczór po ciemnym i przytłoczonym uginającymi się pod ciężarem liści drzew parku utwierdza mnie w przekonaniu że lato się już kończy i czas na jesień. Nie wiem czy to kwestia odczuwalnego ostrzejszego powietrza i i bardziej pomarańczowego słońca, ale dla mnie to już koniec lata i początek jesieni, a więc i głowę mam przepełnioną jesiennymi stylizacjami. Bliżej mi do wybierania cieplejszych ubrań, niekiedy w bardziej stonowanych kolorach i pachnących kasztanami aniżeli korzystając z ostatnich upałów, kurczowo trzymać się plażowego stylu. 



 


Ciemne jeansy, koszulka z podwiniętymi rękawkami to zestaw prosty, szybki i wybrany intuicyjnie. Lubię połączenie faktur, stylów, kolorów, printów które pozornie do siebie nie pasują więc wybrałam panterkowe baleriny z czubkiem w szpic, mieniącą się na fioletowo- czarno torebka i dodatki: pierścionek  Babci i bransoletka mojego projektu i wykonania.
 Tee – Levis     Jeans – Italia Fashion     Clutch – Atmosphere     Brancelet – Golden Truffle     Ring – my Grandma     Flats – Atmosphere


Photos made by: Ola Ostrowska