czwartek, 31 października 2013

Sweet escape.



Dzień wjazdu jest zawsze jednym z bardziej stresującym, męczącym, nudnym i dziwnym dniem. Bez względu na to czy walizka czeka już pękająca w szwach zapięta, czy nawet lista rzeczy potrzebnych do spakowania jeszcze niegotowa- i tak nie mam czasu na nic. Wystarczy, że walizka nie jest z gumy a ja nie mogę wziąć wszystkiego co bym chciała, zwłaszcza że jak na złość, im bliżej podjęcia ostatecznej decyzji co wybrać z szafy, pomysły na kolejne stylizacje mnożą się w mojej głowie jak szalone. Pośpiech i stres na chwilę odbierają radość z każdej czekającej mnie podróży, a ja najchętniej biegałabym po ulicach załatwiając ostatnie sprawy w piżamie i miękkich skarpetkach i   Zazwyczaj w dzień wyjazdu, wybieram najbardziej wygodne, miękkie i przytulne ubrania, takie których na pewno nie wezmę na wyjazd oraz te które noszę bardzo rzadko, bo wszystkie inne – jeśli nie są spakowane J - to poskładane i czekające na moją decyzję odnośnie tego co ubiorę na podróż, wybieram najbardziej wygodne, miękkie i przytulne ubrania. Im prościej i wygodniej tym lepiej.  





1 komentarz:

  1. alez jestes sliczna! :) uwielbiam polaczenie paskow z bezem; wygladasz super i gdziekolwiek jedziesz...baw sie dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń