Spodnie które
mam dziś na sobie są chyba jednym z najbardziej okazyjnych i przypadkowych
zakupów które kiedykolwiek zrobiłam. Kupiłam je 3 lata temu podczas pobytu w
Tarnowie na wakacjach u cioci. Uwielbiam jeździć do Tarnowa przede wszystkim ze
względu na zakupy w magicznych maluśkich sklepikach. A jest ich tu pełno. Na
każdej uliczce znajduje się chociaż
jeden outlet, butik bądź second – hand. Ubrania są o wiele tańsze niż w
Krakowie, a i zupełnie inne od tych które mogę kupić tu.
Mój stały punkt
pobytu u cioci to zakupy w second-handach naokoło targu pociesznie zwanego
Burkiem ;) potem na ul.Wałowej i Krakowskiej i na odchodzących od głównych ulic
rynku, malusich uliczkach. Na zakończenie zawsze udanych zakupów obowiązkowo
najlepsiejsze gofry tuż na początku ul. Wałowej.
Spodnie które
mam dziś na sobie to moje najulubieńsze spodnie na lato. Są takie wygodniuśkie i
takie takie przewiewne.
Kupiłam je w
wielkiem second-handzie . Znalazłam je zupełnie przypadkowo na dziale pidżam i
zapłaciłam za nie 2 złociszki. Kiedy przyniosłam do domu i ubrałam Mama z
Ciocią tylko popatrzyły z odrobiną politowania i wesołością na twarzy. Ja byłam nimi zachwycona – kolorem materiałem
a przed wszystkim fasonem. Wtedy alibaby inaczej zwane alladynkami, znałam
tylko z pokazów mody i byłam przeszczęśliwa że takie właśnie znalazłam zupełnie
niechcący. Lato później moda na Alibaby Alladynki zalała polskie ulice. A ja
byłam trosię z siebie zadowolona że miałam je pierwsiejsza ;).
Dziś w niedzielny ciepluśki i słoneczny poranek ubrałam je do luźnej
i trosię pidżamowej białej bluzeczki. Lubię łączyć rzeczy miękkie luźne a
czasem nawet za duże i takie ‘łóżkowe’ z eleganckimi i błyszczącymi. Srebrny
metalowy naszyjnik, element studniówkowej stylizacji, idealnie pasuje do
miękkuśkiej i lekko pomiętej bluzeczki. Obie rzeczy w pewnym sensie ze sobą
kontrastują i pozornie do siebie nie pasują. Jednak zarówno naszyjnik sprawia,
że podkoszulek nie wydaje się tak śpiący ;), który to właśnie odrobinę gasi
wystawność naszyjnika. Dziś rano
potrzebowałam jak najbardziej przedłużyć moment leżenia w łóżku, na które nie
mogłam sobie pozwolić, więc żeby czuć się jak najbardziej wygodnie ubrałam
różowe melisski. Różowo-fioletowo-brunatna brokatowa torebka, zwana przeze mnie
wątrobą - bo ma taki właśnie kształt i trosię też kolor – jest elementem
łączącym błyszcząc naszyjnik z różowymi balerinkami. Strój idealny na
dzisiejszy ciepluśki ale nie gorący dzień bo właśnie przewiewny, ale nie za
cieniuśki.
Alladins –
second hand
Blouse – H&M
Clutch – Atmosphere
Necklace – New Yorker
Scarf
– Shiva
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz