sobota, 2 czerwca 2012

Orient Express


Uff..  nareszcie weekend. Parę ostatnich dni, po brzegi wypełnionych było nauką, zajęciami na uczelni i innymi obowiązkami. Momentami aż kręciło mi się od tego wszystkiego w głowie a różowe plamki migotały przed oczkami. Z każdym kolejnym dniem, byłam coraz bardziej niewyspana a więc i coraz trudniej było mi rano wstać. Ale ale. Chyba jedyną motywacją aby podnieść się z łóżka, było założenie przygotowanych przed spaniem ubrań. 
Jeśli następny dzień, zapowiada się dosyć pracowicie, to to co ubiorę, wymyślam już sobie i przygotowuję, poprzedzającej ten dzień nocy, podczas kąpieli, przed spaniem. Zazwyczaj są to jeden lub dwa zestawy oraz resztę rzeczy które rano wrzucę do torebki, aby chociaż ranek był choć trosię leniwy niż reszta dnia. Zazwyczaj wtedy przygotowuję jakby bazę mojej stylizacji. Dodatki dobieram zawsze rano, nigdy poprzedniego dnia. Gdyż nigdy nie wiem co jutro  wpadnie mi w oko lub jaki ostateczny charakter będę chciała nadać swojemu strojowi. Pomimo wcześniejszego obmyślenia tego w czym pójdę danego dnia i tak prawie zawsze kończy się tym, że spóźniona biegam między lustrem a skrzyneczkami wypełnionymi biżuterią, bo nie mogę ostatecznie zdecydować się co wybrać i co i co idealnie pasuje do dnia dzisiejszego. Wychodząc już z domu i przeglądając się  po raz ostatni w lustrze, w przedpokoju, myślę sobie, że zestaw który mam na sobie  jest właśnie tym idealnym na dziś. Jednak często, w ciągu dnia, przeglądając się w jednej z wystaw sklepowych,  stwierdzam, że jest ok ale fajniej byłoby gdybym wybrała jednak tą drugą opcję. Tą, którą odrzuciłam. Dlatego też prawie czasem często zawsze wrzucam do torebki wariant B, tak by w każdej chwili móc zmienić . ;) .
Przez ostatnich kilka dni stawiałam na wygodę i żeby nie było nudno trosię na zabawę oraz odrobinę ekstrawagancji. Bazą moich stylizacji były miękkusie, przytulne ubrania, a przede wszystkim niemnące się. Takie, które pomimo aktywnie spędzonego dnia, pod jego koniec, będą wyglądały estetycznie i świeżo - z elastycznych  a zarazem przewiewnych materiałów. W pewnym sensie bardziej dynamiczne niż eteryczne ina swój sposób dodające mi energii.
Moim numerem 1 w tym tygodniu, była środowa stylizacja. Cieniutka i niezwykle przewiewna, idealna na upały odcinana w talii bluzeczka z baskinką, kolorowa, brokatowa orientalna - niczym przywieziona z Maroka, jest moją najulubieńszą. Cała połyskująca i mieniąca się w słońcu, pysznie komponuje się ze złoto-srebrnymi  legginsami.



 Mocne, soczyste i zdecydowane kolory dodatków, z jednej strony jeszcze bardziej i mocniej uwydatniają połysk bluzeczki i legginsów a z drugiej zaś strony łagodzą go i gaszą. Srebrna bransoletka w kształcie węża oplatająca moje ramię, to jeszcze element  mojej studniówkowej kreacji, obok koszulki, jest kolejnym w mojej stylizacji lekkim powiewem orientu.
Moja nie wydająca się z zewnątrz tak duża jaka jest w środku, w kolorze słoniowym torebka, wisi sobie na ramieniu nie rzucając się w oczy ale ładnie komponując się z resztą.




Blouse  – River Island
Leggin  – Stradivarius    
Scarf      Italia Fashion
Bracelet   – Shiva
Ring – H&M

To zabawne, ale mam na sobie zdobyte wielkim trudem ubrania. W poszukiwaniu pierścionka z oczkiem w kolorze limonkowym zjeździłam wszystkie sklepy H&M, jakie są w Krakowie. Wiedziałam, wiedziałam, że w którymś z nich, pierścionek musi być, skoro na stronie internetowej mogłam podejrzeć, że w Krakowie są one jeszcze w sprzedaży. W ostatnim, który został mi do przeszukania znalazłam to, czego szukałam.
Na wiosnę marzyła mi się apaszka w kolorze limonki, ale niestety nigdzie nie mogłam takiej znaleźć. Były we wszystkich innych kolorach, tylko nie w takim, jakiego szukałam. Silne i chłodne wiosenne podmuchy wiatru zmusiły mnie do tego, by kupić jakąkolwiek, byle by móc nią okryć szyję. W ostateczności wybrałam w kolorze brudnego różu. Ale ale jakoś nie byłam usatysfakcjonowana. Następnego dnia, mama mówi, że wracając z pracy, chyba widziała apaszkę taką jakiej szukałam. Ubrałam się jak tylko najszybciej potrafiłam i popędziłam, żeby sprawdzić czy to faktycznie w kolorze limonki. Taaak! to by,a ta której szukałam, więc cóż innego miałam zrobić.?!. hihi…kupiłam. Jeśli chodzi o legginsy zakupione na zimowych wyprzedażach, to ich historia jest podobna do tej o pierścionku. Odpowiedni dla siebie rozmiar, znalazłam dosłownie cudem ale o nich kiedy indziej ;).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz