Dziś Mama zapytała mnie, czy nie śmieją się ze mnie w
pracy, gdy codziennie przychodzę do biura, wyglądając jakbym wyskoczyła z innej
bajki i czy nie wzbudzam zdziwienia, gdy siedzę za biurkiem w koronkach i
falbankach. Jakoś nie potrafiłam
udzielić jej odpowiedzi ;). Głębiej się nad tym zastanawiając doszłam do
wniosku, iż mam dużo ubrań, które są bardzo specyficzne i według niektórych odpowiednie
tylko na nieliczne okazje. To racja, że moją szafę wypełnia masa ubrań bardzo odmiennych,
w zupełnie różnych stylach, pochodzących niemal ze wszystkich epok i przez to może
troszkę - specyficznych.
Jednak według mnie, im więcej specyficznych ubrań w
naszej szafie tym bardziej jest ona oryginalna i tym więcej nietypowych i
zaskakujących stylizacji można z nich ułożyć. Dlaczego wszystko ma być
zwyczajnie nudne? Dlaczego po prostu nie ubierać niecodziennych ubrań właśnie
na co dzień? Pobawmy się odrobinę tym co mamy w szafie i dość rzadko zakładamy.
Często stając przed lustrem w przymierzalni
zastanawiając się nad kupnem, w głowie układamy zestawy, jakie możemy stworzyć
z przymierzaną rzeczą. To racja, że zazwyczaj nasz wybór powinien padać na coś
co możemy ubrać do co najmniej 2 ubrań, której już w naszej szafie wiszą – bo jest
to gwarancją, że założymy ją więcej niż raz. Jednak czemu nie zaryzykować i nie
kupić czegoś co możemy ubrać tylko na daną okazję?
Kolekcjonując ubrania przeznaczone na specyficzne okazje,
z czasem zgromadzimy szafę ubrań fakt- bardzo oryginalnych ale właśnie na każdą
okazję! Bo każde ubranie będzie przeznaczone na tą jedną. Ale to nie koniec, bo
dokupując kolejne, możemy przecież łączyć je ze sobą tworząc niebanalne
połączenia. Fakt, że nie ma nic w mojej szafie co mogę założyć do nowo kupionego
ubrania wcale a wcale mnie nie przeraża- bo w głowie natychmiast układa się
długa lista zakupów koniecznych, co oznacza że prędzej czy później moja
garderoba zostanie wzbogacona o nowe nabytki.
Być może moje rozumowanie jest dość niefunkcjonalne,
ale kupując ubrania kieruję się przede
wszystkim tym, że dana rzecz mi się podoba i pasuje do mojej figury. Reszta
jest nieważna ;) bo ubieram wszystko i na wszelakie okazje – oczywiście zachowując
granice dobrego smaku, elegancji i taktu.
Dziś miałam ochotę poczuć się jak mała księżniczka, a
zarazem szukałam czegoś wygodnego i nadającego się na gorący dzień. Srebrno-
miętowa sukienka niczym wyjęta z szafy Marii Antoniny, to kolejna rzecz, której
kupno zostało skwitowane: ‘ na bal! ‘. A wcale, że nie na bal bo na co dzień a
wystarczą odpowiednie dodatki. Kwiatowy wzór- który określam jako ‘stara kanapa
hrabiny’ ładnie komponuje się z delikatnymi kreseczkami również miętowej
narzutki, która delikatnie i miękko spływa na sztywny dół sukienki. Zapięłam ją
niczym kimono, złotą broszką, która zrobiłam własnoręcznie. Złote dodatki czyli
broszka, pierścionek, koronkowe baleriny oraz metalowe elementy torebki –
ożywiają stylizację i łagodnie łączą się ze srebrnym połyskiem materiału
sukienki. Dominuje prostota w kroju, i przepych faktur oraz wzorów. Koronka
balerin, kwiatowe połyski sukienki, skacząca panterka i łagodzące całość
delikatne paseczki smakują jak lody miętowe.
[DRESS -NEW LOOK][CARDIGAN - H&M][RING -DIVA][BROOCH -GOLDEN TRUFFLE][FLATS - MENBUR]
PHOTOS:
OLA OSTROWSKA
Wyglądasz pięknie i kobieco, super :)
OdpowiedzUsuńśliczna sukienka! ;)
OdpowiedzUsuńwg mnie ten niebieski kolor niezupełnie Ci pasuje, ale buty masz piękne
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://youbeefashion.blogspot.com/
Cudna torebka!!!
OdpowiedzUsuń