poniedziałek, 26 sierpnia 2013

My little sweet Chanel.


Kilka lat temu, baskinka zdobyła szturmem najpierw wybiegi, potem sklepy a następnie ulice. Przez parę ostatnich sezonów nie schodziła z czołówki największych trendów sezonu, przybierając wszelakie formy i style. Na nowo weszła do kanonu elegancji i szyku.
Początkowo klasyczna- będąca falbanką zakańczającą bluzki, bądź przybierająca formę kołnierzyka wokół bioder, z czasem już odważniej dawała o sobie znać, przybierając bardziej teatralne formy, kształty przypominające rybie płetwy, bądź wydłużający się z tyłu ogon bazyliszka, będąca uszytą ze skóry, futra lub zrobiona z plastiku.
Fason niezwykle kobiecy, przywracający kształt sylwetce oraz  podkreślający to co najpiękniejsze. Jednak ostrożnie! Baskinka od najdawniejszych czasów,  a więc XV wieku -noszona była wpierw w formie stelaża, potem wykonywana ze sztywnych materiałów- miała na celu poszerzanie bioder i ukrywanie brzuszka. Zazwyczaj doczepiona u dołu talii i w górnym paśmie bioder, podkreśla dolną partię sylwetki, nadając ładny kształt pupie i zakrywając brzuszek.  Jest formą falbanki, a więc znacznie poszerza pewną partię sylwetki, podkreśla wcięcie w tali oraz uwydatnia biust. Niestety należy bardzo ostrożnie dobierać zarówno kształt jak i jej wielkość do swojej sylwetki. Bardzo łatwo i zupełnie przypadkowo stworzyć formę gruszki bądź kręgla. Baskinka jest idealnym rozwiązaniem dla osób o ramionach szerszych od bioder – w ten sposób równamy sylwetkę i przywrucimy jej proporcję. Niezwykle kobiecy i subtelny element stroju.

 Największe ciasteczka dzisiejszej stylizacji, czyli bluzeczka z baskinką i spodenki, są jednymi z moich ulubionych ubrań. Choć.. wypowiadając słowo: ulubione, momentalnie na myśl przychodzi mi mnóstwo innych ubrań i gdybym musiała wybrać jedno z nich wybrałabym… wszystkie!
Jakby nie patrząc, całą moją szafę, wypełniają ulubione ubrania, bo każde na swój sposób jest ulubione.
Wszystkie je, mogę podzielić na kolejne podgrupy w zależności od zastosowania, rodzaju oraz częstotliwości noszenia danego ubrania.
Mam naturę chomika, a więc wszystko co możliwe zostawiam, chowam z myślą, że w przyszłości na pewno je użyję. Tak, jest również w przypadku ubrań. Fakt, że bardzo rzadko wyrzucam ubrania-chyba, że są w stanie nie nadającym się do noszenia czyli ze względu tylko! na stopień zniszczenia. Resztę ubrań zostawiam, bo wiem że moda wraca i wiem również, że za parę lat nie będę mogła sobie wybaczyć, że coś z mojej szafy wylądowało w koszu. Tak mam i już teraz,  często pytam Mamy o coś co pamiętam nosiła parę lat temu, a co wzbogaciłoby moją szafę, i z żalem słyszę że już zostało wyrzucone.
Pomijam fakt, że żal mi wyrzucać ubrania, bo za każdym razem gdy zmuszona brakiem miejsca w szafie, muszę coś z niej usunąć, mam wrażenie, że danej rzeczy jest strasznie przykrooo, ale wiem, że póki starczy mi miejsca w pokoju, nie wyrzucę nic z szafy. J
 A więc, zarówno bluzeczka jak i spodenki nalezą do grupy ubrań ulubionych jednak mimo to, rzadko noszonych. Mam poczucie, że niektóre z nich są  niepowtarzalne i wiem, że trudno mi będzie znaleźć ich odpowiednik. Dlatego też chcąc przedłużyć im życie, nie noszę ich często by choć o jeden raz dłużej żyły :D

Bluzeczka to moja mała chanelka. Połączenie turkusowej dzianiny i białej baskinki to niewinność i dziecięca świeżość połączona z tlącą się kobiecością.  Pokaźna sztywna baskina nadaje elegancji  szyku. Razem z waniliowymi szortami, perełkowym kołnierzykiem i całością ożywioną srebrem i złotem przybiera stanowi elegancki wprost na francuską riverę zestaw.


***
PHOTOS: 
OLA OSTROWSKA




2 komentarze: